W coronovirusa, w niewidoczne zagrożenie naszego zdrowia i życia – trzeba uwierzyć. Ja nie wierzę, 90 proc. ludzi z mojego otoczenia – wierzy.

Kilka dni temu podczas Mszy św. ksiądz modlił się m. in. o to, żebyśmy uwierzyli w pandemię coronavirusa. Trafił sedno, gdyż coronowirus, noszenie maseczek i przestrzeganie tych wszystkich restrykcji nie jest sprawą racjonalnych ocen lecz kwestią wiary. W coronovirusa, w niewidoczne zagrożenie naszego zdrowia i życia – trzeba uwierzyć. Ja nie wierzę, 90 proc. ludzi z mojego otoczenia – wierzy.
Nie wierzę, gdyż – z jednej strony – jestem zdroworozsądkowym racjonalistą. Wszystko próbuję zracjonalizować. Na studiach miałem jeden semestr statystyki i rachunku prawdopodobieństwa i wiem, że cała narracja o zagrożeniu coronawirusem nie trzyma się kupy. Zajmowałem się też pisaniem tekstów prasowych i książek, i – jak sądzę – posiadam większe niż przeciętny człowiek wyczucie słowa, i wiem, że mówienie o pandemii jest grubą manipulacją.
Nie wierzę, gdyż – z drugiej strony – jestem też człowiekiem wierzącym, wierzącym taką wiarą, jaką kiedyś posiadali ludzie prości, którzy mówili, że "co komu pisame, to będzie". Kiedyś, lata temu uczestniczyłem w wypadku samochodowym, w którym skasowane zostały trzy samochody. Nikomu nic się nie stało, nawet się nie potłukłem. Ocalił mnie airbag. Ocknąłem się na środku pięciopasmowej autostrady. Z prawej i lewej mknęły samochody. Czekając na policję chodziłem potem po trawniku przy barierce i zastanawiałem się, dlaczego nie zginąłem? Widocznie nie było mi jeszcze pisane. Widocznie miałem jeszcze na tym świecie coś do zrobienia. Ksiądz, który modlił się o wiarę w pandemię, chyba tego przekonania dawnych mieszkańców Śląska nie podziela, już nie wierzy, że Ktoś tam na Górze decyduje, czy przeżyjemy rzekomą pandemię, czy nie.
Chciałbym wiedzieć, ilu księży jeszcze wierzy w Opatrzność.
Nonsens tej modlitwy o wiarę w pandemię podkreśla fakt, że była to msza pogrzebowa. Zmarły sumiennie przestrzegał rządowych zaleceń i restrykcji, nosił maseczkę itd.. a zginął w wypadku samochodowym. (Co zresztą nie przeszkodziło lekarzowi zaliczyć go do zmarłych na covid. Może byłby przeżył, gdyby nie covid. Z szpitala go odesłali do sąsiedniego miasta, ok. 30 km, tam musiał czekać na wynik testu.)